Moja historia

Emocjonalny Roller Coaster

Patrząc z perspektywy czasu, emocji było bardzo dużo. Począwszy od smutku, strachu, złości, lęku, a na radości skończywszy. Mam poczucie, że jako mała dziewczynka poznałam wszystkie możliwe emocje za sprawą, m.in. pijącego taty oraz częstego chorowania. Trudne doświadczenia spowodowały, że dziś czuję się silniejsza, mądrzejsza, ale przede wszystkim z pokorą patrzę w przyszłość…

Mimo trudnego dzieciństwa, dość wcześnie zaczęłam postrzegać świat w inny sposób. Przeczytałam wówczas książkę Potęga Podświadomości Murphy’ego, którą dzisiaj traktuję z dużym dystansem, ale wówczas była ona dla mnie milowym krokiem mojej przemiany mentalnej.

Jako 13-latka zaczęłam zmieniać swoje myślenie o tym, co mi się przydarza, poznawałam siebie, szukałam swojej tożsamości, a także starałam się rozumieć otaczających mnie ludzi. Korzystałam wówczas z wizualizacji, dzięki której miałam wrażenie, że zaczynają do mnie przychodzić… dobre rzeczy. Czułam, że moje myśli faktycznie kształtują świat wokół mnie. Po latach szkoleń z zakresu rozwoju osobistego wiem, że chodziło o ograniczające przekonania, które sama dzisiaj pomagam zmieniać swoim klientkom…

Jednak w tamtym czasie długo korzystałam z mojej “potężnej świadomości”, zarówno podczas studiów, jak i podczas pierwszej pracy. Poznawałam wiele ciekawych, nowych osób. Kolejne wizje, które krok po kroku się spełniały. Co rusz nowa, lepiej płatna praca, nowe szkolenia, kursy, nowa wiedza i doświadczenia. Czułam, że mogę wszystko, co tylko zobaczę w swojej wyobraźni. Większość rzeczy było widziane przeze mnie jako bardzo realne i możliwe do osiągnięcia…

…oprócz jednego. Bycia mamą. Dwa lata po ślubie – pierwsze starania o dziecko – bez skutku… Czas zadumy, pytań zadawanych sobie wewnętrznie, jak i przez osoby z zewnątrz. Łącznie aż 10 lat próby dla naszego związku, właśnie w wyniku braku posiadania dziecka. Chęć dostosowania się do przyjętych zasad posiadania rodziny.

Nieustanne leczenie, szukanie możliwości, pomocy. Ośmiokrotne in vitro z jednym poronieniem –  a wewnątrz tylko jedna i ta sama myśl: Tym razem się uda, dam radę, damy radę!, a na końcu zawsze to samo… Ciężki okres, milion wewnętrznych dialogów, milion pytań: Co znowu? Ile jeszcze? Dlaczego ja? Dlaczego my?!!! W pewnym momencie przyszła myśl, refleksja: Czy chcę tak dalej? W środku czułam, że mam dość, chcę żyć jako zdrowa kobieta. Chcę żyć normalnie, a nie jako przedmiot do osiągnięcia celu ponad wszystko, który jest uzależniony od godziny, cyklu, czasu i pieniędzy na to potrzebnych.

Wspólnie wypowiedziane z mężem słowo “DOŚĆ” nas wyzwoliło. Zerwało z nas kajdany zależności od kliniki i po części oczekiwań innych – w stosunku do budowania przez nas rodziny. Poczuliśmy się lżejsi mentalnie, ale i nawet lżejsi fizycznie – co najmniej o połowę! Zaczęliśmy szukać nowych rozwiązań, nie poddawać się, wierzyć, że są inne drogi. Po prostu na nowo zaczęliśmy patrzeć z nadzieją, ale już w innym kierunku. W kierunku… adopcji. I oto dzisiaj jesteśmy silniejsi, pewniejsi, mocniejsi. Bo już w komplecie. Z Zuzią tworzymy cudowną rodzinę.

Przez te lata zmieniło się bardzo wiele w moim myśleniu, od osłabiających przekonań typu “Będę złą mamą”, “Będę niewystarczająca”, “Nie mam tyle siły, zasobów i miłości w sobie” po “Jestem najlepszą wersją siebie”, “Jestem najlepszą matką jaką być potrafię”, “Wszystko jest do zrobienia”, i najważniejsze “Jestem Ci matką”.

Dziś wiem, że każda odpowiedź jest we mnie. Zajrzałam w głąb siebie i zapytałam “Ile jestem skłonna zrobić, by zdobyć to, czego pragnę?… Tyle ile trzeba”. Dziś jestem wdzięczna za dotychczasowe doświadczenia, bo one ukształtowały mnie taką, jaką jestem w dniu dzisiejszym. Cieszę się, że pomimo 10 letniego starania się o bycie mamą nie poddałam się tak szybko. Nie było łatwo, brakowało sensu życia, sensu jutra, niejednokrotnie czułam pustkę, złość, agresję, zadawałam sobie pytanie: Czemu ja? Dlaczego? Ile jeszcze? Na co jestem wystawiana, na jaką próbę? Co mam jeszcze udowodnić? Ile jeszcze mam wylać łez? 

A ja po prostu odpowiem ze stoickim spokojem, „tyle ile będzie trzeba”. Życie jest zbyt piękne by tak szybko się poddawać, bo to „coś” dzieje się najzwyczajniej i po prostu po „coś”. Taka jest moja droga, czasami musi być gorzej by było lepiej. I tak właśnie się stało. Przez ten czas prób dowiedziałam się o sobie więcej niż przez większość swojego życia. Moja córka, poprzez swoje potrzeby, miłość, pokazuje mi ile sama mam siły, serca, zrozumienia i miłości do drugiego człowieka. Dziś wiem, że obie jesteśmy sobie potrzebne.

Dziś również z radością dziękuję życiu za wszystkie doświadczenia, a przede wszystkim za to, że mogę zadawać swoim klientkom te właściwe pytania, na które niejednokrotnie sama sobie nie byłam w stanie przez lata odpowiedzieć.

Dziś jako coach i mentorka, ale przede wszystkim jako mama adopcyjna wspieram swoje klientki – kobiety z podobnymi sytuacjami życiowymi jak moja. Pomagam im odnaleźć kierunek, wspólnie szukamy nowej drogi, którą warto iść i czasem razem krzyczymy: DOŚĆ. 

POBIERZ BEZPŁATNY EBOOK

„Ostatnia PRÓBA by zostać mamą”

Kiedy starania o dziecko zawodzą… Poradnik!

Name
Email

Formularz został wypełniony poprawnie. Sprawdź swoją skrzynkę pocztową.
Wystąpił błąd. Spróbuj ponownie.
Przewijanie do góry